Stalker

Obcy przylecieli. I prawie natychmiast odlecieli. Nie było uścisków, powitań, radosnego "witajcie Ziemianie". Gwoli ścisłości, nie było też mordowania bezbronnej ludzkości, porywania niewinnych krów z pastwisk. Żadnych konkretów. Po inwazji zostały Strefy.

Recenzja: Piknik na skraju drogi, Arkadij i Borys Strugaccy

Lubię od czasu do czasu sięgać po zakurzoną fantastykę, szczególnie taką, która swego czasu wywarła na mnie kolosalne wrażenie. Piknik na skraju drogi braci Strugaccych to absolutna klasyka gatunku, miło wsysająca niczego niespodziewającego się czytelnika. Co więcej - to powieść, która praktycznie się nie zestarzała (pierwsze wydanie pochodzi z 1972r.!) i dalej zaskakuje oryginalnością pomysłu. Dodatkową okazją do przypomnienia sobie tej książki jest zupełnie przyzwoita gra, luźno nawiązująca do fabuły Pikniku: S.T.A.L.K.E.R.: Shadow of Chernobyl, w którą niedawno radośnie sobie pykałem w celach relaksacyjnych. Wydanie, które właśnie trzymam w rękach, okładką nawiązuje do wspomnianej gry.

Strefy Lądowania: sześć okręgów porzuconych przez Obcych w różnych rejonach świata, w których fizyka zwariowała. Tylko tutaj na każdym kroku można natknąć się miejsca, które zaprzeczają prawom grawitacji, prawom zachowania energii, prawom Newtona... Co tu dużo mówić: zaprzeczają WSZYSTKIM znanym prawom, które do tej pory uważano za pewnik. Jakby tego było mało, niektóre ze zjawisk mają wręcz paranormalne podłoże. Obcy pogubili / zostawili w Strefach tajemnicze przedmioty o zadziwiających właściwościach, których działania ani przeznaczenia nikt nie potrafi wytłumaczyć. Artefakty te szybko stają się najbardziej poszukiwanym towarem na Ziemi. Sami powiedzcie, kto nie skusiłby się przykładowo na owaka, czyli niewielkie źródło niekończącej się energii? Takiego owaka wsadzamy w stacyjkę specjalnie przerobionego samochodu i możemy zapomnieć o paliwie.

S.T.A.L.K.E.R. / Piknik na skraju drogi / Strugaccy

Fragment okładki, © Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

Do Strefy wejść niełatwo. Wkrótce po inwazji każde z tych sześciu niezwykłych miejsc zostało otoczone kordonem wojska, a jedynymi osobami, które legalnie mogą buszować w Strefach są naukowcy z Międzynarodowego Instytutu Cywilizacji Pozaziemskich (MICP). Budynki Instytutu wyrosły jak grzyby po deszczu tuż przy granicy z "obszarem skażonym". Naukowcy, oprócz monopolu na badania nad artefaktami, otrzymują zadanie zbadania wpływu Strefy na ludzi. Wkrótce i tak okazuje się, że wspomniany monopol jest fikcyjny - tuż pod nosem MICP działają przemytnicy, którzy za odpowiednie pieniądze, ryzykując życiem, wynoszą znaleziska. Miejscowa ludność zwie ich stalkerami.

Praca stalkera nie jest ani lekka, ani tym bardziej przyjemna. W efekcie - jak to zwykle z pracą nielegalną bywa - jest dobrze płatna. Przekraczasz granicę strefy i Twoje szanse na doczekane starości niebezpiecznie spadają w okolice zera. Wystarczy jeden nieostrożny krok…

Głównym i najpoważniejszym zagrożeniem czyhającym na badaczy są anomalie występujące w Strefach. Tym najbardziej niebezpiecznym stalkerzy nadali slangowe nazwy: czarci pudding, wyżymaczka, łysica etc. Zwykła, niegroźnie wyglądająca trawa może stanowić śmiertelną pułapkę. Stalkerzy uczą się na błędach - zwykle nie swoich, bo wzorem saperów mylą się tylko raz… Łatwo się domyślić, że obszar lądowania Obcych jest penetrowany i poznawany powoli, kosztem wielu ofiar zarówno wśród stalkerów, jak i naukowców. Doświadczony człowiek zawsze będzie bardziej skuteczny, niż najbardziej wymyślny zdalnie sterowany robot.

S.T.A.L.K.E.R.

© GSC Game World, S.T.A.L.K.E.R. 2007

Strefa w jakiś niewytłumaczalny sposób wpływa też na zdrowie ludzi, którzy do niej wchodzą. Niby nie stwierdzono jakiegokolwiek szkodliwego promieniowania, ale fakty są niezaprzeczalne: przerażające zmiany genetyczne, szczególnie wśród dzieci stalkerów. Kompletnie niewyjaśnionym pozostaje też zjawisko kumulowania nieszczęść, które spotyka każdego rdzennego mieszkańca okolic Strefy. Wystarczy, że wyemigruje gdzieś dalej i nagle sąsiedzi giną w wypadkach, pogoda wiariuje, ludzie chorują...

Ostatni problem ma naturę ludzką: to strażnicy, czyli wspomniany już kordon wojskowy. Żołnierze mają rozkaz strzelać bez ostrzeżenia do wszystkiego, co próbuje opuścić Strefę. Podsumowując: Kiedy idziesz do Strefy, to sobie zakonotuj: z towarem wróciłeś - cud boski, z życiem uszedłeś - daj na mszę, kula patrolu - fart, a cała reszta - jak los zdarzy.

Akcja powieści rozgrywa się w Harmont - jednym z sześciu miejsc, w których wylądowali Obcy. Nasze miasteczko to dziura (…) Tylko że obecnie to dziura w przyszłość. Przez tę dziurę my napompujemy wasz parszywy świat takimi rzeczami, że wszystko się zmieni. Życie stanie się inne, lepsze, i każdy będzie miał wszystko, czego mu trzeba. Początkowy optymizm naukowców zamienia się po latach w czarną rozpacz. Mimo upływu czasu, nikt nie ma najmniejszego pojęcia, w jaki sposób działają i do czego pierwotnie służyły Obcym przedmioty, które ludzie znajdują w Strefach. Owszem, znajduje się dla nich zastosowanie w naszym świecie - zwykle banalne i, jak się powszechnie przypuszcza, niezgodne z ich faktycznym przeznaczeniem. Żadnemu naukowcowi nie udaje się również powielić czy zbudować żadnego z artefaktów. Więcej - nikt nie ma pojęcia, czy Strefy i rzeczy z nich wynoszone są błogosławieństwem dla ludzkości, czy może przekleństwem. A teraz już nikt nawet nie wie, co to właściwie takiego - wrzód, sezam, pokusa piekielna, puszka Pandory, czort, diabeł… Każdy z tego korzysta, jak umie.

Jednym z najlepszych stalkerów, a zarazem pierwszoplanowym bohaterem Pikniku jest Red Shoehart, początkowo pracownik Międzynarodowego Instytutu Cywilizacji Pozaziemskich. To przede wszystkim jego oczyma będziemy poznawać Strefę i mieszkańców Harmont. Czeka nas osiem powieściowych lat, które całkowicie odmienią zarówno Reda, jak i mieszkańców miasteczka.

Braciom Strugaccym udało się napisać poruszającą i smutną powieść, w której - jak w każdej dobrej, prawdziwej fantastyce - barwne tło, o którym pisałem powyżej, ma drugorzędne znaczenie. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem dramat jednostki i smutne historie ludzi, którzy w życiu szukają ciągle tego samego: szczęścia. I zwykle go nie znajdują. Na naszych oczach giną dobrzy ludzie, bohaterowie gorzknieją, marnieją i przechodzą na czarną stronę mocy. Skutek codziennego obcowania ze śmiercią? Tajemniczego wpływu Strefy? A może koszt akceptacji zjawisk i zdarzeń, które normalnym ludziom nie mieszczą się w głowach?

S.T.A.L.K.E.R.

© GSC Game World, S.T.A.L.K.E.R. 2007

Ta książka naprawdę jest tak dobra, jak o niej piszą. Narracja pierwszoosobowa, z której chętnie korzystają Strugaccy, pozwala po prostu wskoczyć w skórę stalkera i razem z towarzyszami buszować po Strefie w poszukiwaniu Złotej Kuli - owianego legendą artefaktu, który spełnia najskrytsze życzenia. Ostatnie wydanie, jak i tłumaczenie Ireny Lewandowskiej jest całkiem przyjemne, fanatycznym wielbicielom może jednak przeszkadzać zmiana tytułu książki na nawiązujący do ukraińskiej gry, o której wspomniałem na początku recenzji. I tak mamy S.T.A.L.K.E.R. Piknik na skraju drogi.

Warto wspomnieć w tym miejscu o wpływie, jaki książka miała na naszych wschodnich sąsiadów. Pamiętacie katastrofę w Czarnobylu? Jak myślicie, dlaczego ludzi, którzy myszkowali w Strefie Wybuchu zwano stalkerami? W tragedii z roku 1986 można zresztą doszukiwać się większej ilości analogii: sama Strefa, miasta - duchy, choroby ludności, 30-to kilometrowy pas "ziemi niczyjej", kordon wojskowy... Na podstawie powieści powstał radziecki film fabularny pt. "Stalker", w pewnych kręgach uważany za kultowy (grafiki na początku niniejszej recenzji to właśnie kadry z tego filmu; cały film - legalnie, za darmo i w HD - do oglądnięcia na oficjalnym kanale Mosfilm). No i nie zapominajmy o dwukrotnie wspomnianej tutaj grze komputerowej.

Piknik na skraju drogi to kopalnia pomysłów, wciągająca fabuła, bohaterowie z krwi i kości plus drugie dno. Czego chcieć więcej? Powieść Strugaccych to doskonała lektura nie tylko dla zadeklarowanych wielbicieli gatunku. ■

PS. A jak już przeczytacie Piknik, bierzcie w ciemno Poniedziałek zaczyna się w sobotę i Ślimaka na zboczu.

Poprzednia recenzja„Nadzieja umiera ostatnia”
Następna recenzja„Ostatni sprawiedliwy”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Nadzieja umiera ostatnia”
Następna recenzja„Ostatni sprawiedliwy”