Informatyk - humanista.
Programista, administrator, tester aplikacji, analityk IT, web designer, grafik komputerowy, fotograf. Recenzent, korektor, redaktor.
Człowiek - orkiestra.
I tak dalej.
Nałogowy czytacz i niepoprawny fantasta. Zakochany w Kindle. AFOL.
I tak dalej.
Redaktor, później zastępca redaktora naczelnego nieistniejącego już wortalu / magazynu internetowego "Załoga G".
I tak dalej.
"Ja bardzo dużo czytam, odświeżam umysł i kur... będę jak brzytwa!"
„— (...) Sztuka wizualna — film, telewizja — niszczy w człowieku zdolność własnego widzenia, usypia wyobraźnię, czyni ją leniwą. Gdyby istniał preparat pobudzający wyobraźnię, wystarczyłby czytelnikowi tylko pewien sygnał wywoławczy — idea, słowo, przedmiot — a cała reszta powstałaby w jego mózgu. Jeden sygnał zdolny byłby wyzwolić u tysiąca ludzi tysiąc różnych skojarzeń i tyleż fabuł stąd wynikających... Każde błahe wydarzenie, drobny przedmiot czy słowo mogłoby być źródłem fantastycznej historii...
— Gdyby istniał taki preparat, każdy mógłby być pisarzem na własny użytek (...). Nazwałbym ten specyfik, na przykład, „fantazyną”.
— On już ma nazwę. To iluzyt...”
Janusz A. Zajdel, „Iluzyt” (w zbiorze „Iluzyt”, Nasza Księgarnia 1976 oraz „Ten piękny dzień”, BookRage 2014)
Strona wystartowała w 2007 roku w domenie czytelnia.siata.info. Na starcie w bazie było 68 recenzji, pisanych od 2004 roku. Teksty ukazywały się w miarę regularnie aż do 2012 roku. Strona działała jednak nadal, aż do 2018r., kiedy stary, wówczas jedenastoletni kod został pokonany przez upgrade php. W 2019r. uznałem, że warto wrócić do tego, co kiedyś sprawiało mi sporo frajdy - napisałem nowy, autorski silnik, a wszystkie materiały zostały zweryfikowane i przepisane do nowego formatu. Restart strony nastąpił w nowej domenie iluzyt.pl w połowie 2019 roku.
Nie lubię reklam i nie muszę w taki sposób zarabiać. Konsekwentnie też odmawiam współpracy z wydawnictwami/twórcami i od co najmniej dziesięciu lat nie przyjmuję żadnych książek/komiksów do recenzji. Drzewiej bywało różnie. Obecnie sam decycyduję, co czytam i sam decyduję, o czym i kiedy piszę. A piszę tylko wtedy, kiedy to, co czytam, rezonuje we mnie i nie daje mi spokoju.
Liczniki odsłon to właściwie relikt zamierzchłych czasów - obecnie raczej ukrywa się te informacje na prywatnych blogach/stronach, niż się nimi chwali. Coż, ja nie mam problemu z rzetelnym prezentowaniem cyferek. Staram się, by autorski algorytm zliczający był jak najbardziej zgodny z rzeczywistością i odporny na najczęściej stosowane próby oszustw - a jednocześnie nieinwazyjny dla odwiedzających. Regularnie aktualizuję listę botów i indekserów oraz wdrażam kolejne zabezpieczenia. W efekcie liczba odsłon tekstu odpowiada rzeczywistości tak bardzo, jak to tylko możliwe. I zarazem pokrywa się z zapiętymi do strony "oficjalnymi" statystykami. Krótko mówiąc: wolę dziesięciu świadomych i realnych czytelników, niż pięćset zliczonych odwiedzin bezdusznych automatów. I tego się trzymajmy.
Wystarczy :)